Strona:Karolina Szaniawska - Kartka z duszy matczynej.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   22   —

nie rojąc, niczego nie żądając, zrezygnowane na wszystko „co Bóg da“. One są rozsądniejsze, a nawet szczęśliwsze, bo nie czeka ich zawód, bo rozczarowań nie zaznają... cóżem jednak winna, że taką być nie mogłam!...
Bo ja nie mogłam ryeczywiście. Nie umiałam.
Dziecię dla każdej matki stanowi skarb bezmierny, a cóż dopiero gdy ono jest jedyne i gdy ten co mu był ojcem poszedł w drogę, z której się nie wraca... Wówczas to już całe ukochanie, na jakie serce stać.
Ludzie mówili, żem ja biedna, bo zostałam samotna z dzieckiem ośmioletniem. Samotna — ja przy synu moim! towarzysz taki i samotność!... Litowali się, że ciężar dźwigam — on ciężarem, Józio!... To był drogoskaz mój i siła, to był mój dobrodziej. Gdzie-bym ja była poszła, dokąd — w którą stronę?... gdy mi zabrakło ramienia męża, jego dobrego słowa i uśmiechu. Z Józiem obok siebie samotności nie uczułam, a celu szukać nie było potrzeba; droga wytknięta szła prosto przedemną, cel u jej kresu mienił się brylantami marzeń. Podążyłam tą drogą niby obciążona a lekka, z sercem pełnem otuchy i wiarą w przyszłość. Nie widziałam ani wybojów, ani cierni, nie czułam, że przedzieram się przez gąszcza, że dłonie mi się krwawią i stopy, że bardzo wolnym krokiem idę naprzód gdy inni mnie mijają, ten i ów potrąci. Tyle sił duchowych miałam w sobie, że nie czułam chłodu poranka, żaru południa, ani lękałam się ciemności nocnej. Od chłodu, żaru, lęku ochroną był mi on, Józio i moje sny złote.
Roiłam, że dopóki wzroku mego mgła śmierci nie zasłoni, zawsze nim w oczach syna niby w księdze otwartej czytać będę, że zostaną zawsze dla mnie jasne i przejrzyste niby kryniczny zdrój. Roiłam, że co wieczór syn u nóg mych siądzie, i głosem przyciszonym, ufnie, słodko każdą myśl wyspowiada, że przeleje w duszę matki najlżejsze drgnienie duszy własnej.
Roiłam, że gdy urośnie duży, a stanie się wielki, rozwojem ducha swego ze mną się podzieli, na wyżyny poprowadzi, w górę uniesie — nie zostawi samotną. Roiłam, że będziemy razem zawsze.


∗                                        ∗

Gdy chłopca powiodłam do szkoły, serce moje rozsadzała pycha, taki rozumny, zdrowy, piękny — wszyscy się dziwią i zazdroszczą. A gdy wybuchnął płaczem i zawołał: Mamo, weź mnie