Strona:Karolina Szaniawska - Ideał cioci Fruzi.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   35   —

i niżej, czyste i fałszywe, równe i poszarpane, w tępię wolnem, allegro i allegretto, i piano i forte, gnały na podwórze, na strychy i do piwnic. Królowa sztuka wkraczała we wszystkie kąty i zakamarki domu.
Gdy o ósmej rano przyszła artystka ujęła smyczek, po pierwszych mocno drżących tonach i niemniej fałszywych, ktoś z okna wychylił głowę i na stróża wrzasnął:
— Co się dzieje, Michale, na miłosierdzie Boskie?
Chłop czapkę na uszy mocniej wcisnął i odparł z flegmą.
— Ano nic, panna od gospodyni kota za ogon ciągnie.
Gdy wytrwała w swych trudach do południa, ze wszystkich piętr wołano:
— Michał!
— Michał, do stu tysięcy dyabłów!
— Michał, do milionkroć set!…
Muzyka ucichła; drugie śniadanie dali na stół, goście przyszli, siedzieli i gawędzili. Odpoczynek przymusowy trwał parę godzin; później gamy jęczały do zmroku.
Lokatorzy klęli. Ktoś energiczniejszy wezwał pomocy stróża:
— Zrób co, żeby umilkła, bo się powściekamy!
Mimo zapowiedzi wypadkn takiego nie było; część sąsiadów opuściła dom panny Eufrozyny, a wytrwalsi otrzymali ulgę. Pracując po dziesięć godzin dziennie, Ludka grała coraz lepiej, udręczenie się zmniejszało, ten i ów chwilami z przyjemnością słuchał. Technika wykazywała postęp znaczny. Profesor tryumfował.
Ani ciocia jednak ani siostrzenica nie czuły się szczęśliwe. Przepracowana, z wypiekami na twarzy, Ludka żyła w gorączce ciągłej; panna Eufrozyna chodziła stale z obwiązaną głową. Migrena, szum w uszach, drganie powiek trapiły biedaczkę.
Pragnęła uciec gdzieś daleko — schować się… Sztuka jest niewątpliwie pięknym darem lecz z łatwością nie przychodzi. Może malarstwo, rzeźba nie osłabiają tak, nie denerwują…
Cóż kiedy Ludka do rysunku na nic…
Tu cioci myśl błysnęła:
— Autorka!
Zjawił się obraz kojący pogodny: biurko zarzucone papierami, lampa z zielonym kloszem — dokoła cisza i nic więcej, tylko papieru trochę, atrament garstka piór… Duch twórczy płynie w górze, myśli wiją się w wieńce niby kwiaty, cudna przędza snuje się i tka we wzory, barwy, cienie…