Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powinien pana zdumiewać, jeżeli pan zważy, że do rzeki Stihi-Creek spływają wszystkie lodowce Fremonts-Peaku.
— Tego jeszcze brakowało! I to pan wie? Niesłychane!
Usiadł zpowrotem i dodał z uśmiechem:
— Musze przyznać, że kawał ten podoba mi się bardziej, aniżeli poprzednie. Kochany panie Mayer! Mam wrażenie, że, bez względu na przejawianą dotychczas mrukliwość, może i pan zostać jeszcze kiedyś rozsądnym człowiekiem. Wracając do Stihi-Creek, muszę stwierdzić, że to rzeka bardzo złotodajna; wiem to z doświadczenia, gdyż nad jej brzegiem leżał placer, z którego wydobyliśmy nasze nuggety. W przeddzień odjazdu, gdyśmy już wszystko zapakowali i naładowali, zjawiło się nad brzegiem czterech jeźdźców i zaczęło nas dręczyć pytaniami, na które, oczywiście, nie dawaliśmy żadnej odpowiedzi. Milczenie nasze doprowadziło ich do pasji, rozkopana bowiem dookoła ziemia wskazywała wyraźnie, żeśmy tu pracowali, a potężne worki, napełnione nuggetami, wskazywały, że połów nam się udał. Nie ulegało wątpliwości, że jeźdźcy położyliby nas najchętniej trupem, ale mieliśmy się na baczności, nie wypuszczaliśmy z rąk rewolwerów i wyruszyliśmy w drogę jeszcze tego samego dnia, zmieniając poprzedni plan.
— Jeźdźcy ruszyli za wami?
— Hm. Niegłupie to pytanie, trafia bowiem w sedno rzeczy. Ruszyliśmy dolnym biegiem Greon-River. U ujścia Big-Sandy-Creek rozłożyliśmy się na dłuższy popas, odrazu jednak stwierdziliśmy, że złoczyńcy następują nam na pięty. Ruszyliśmy więc znowu w drogę, lecz przy przełęczy South okazało się, że pogoń trwa dalej. Niedaleko Sweetwater omal nie urządzili nocnego napadu. Wobec coraz bardziej rosnącego niebezpieczeństwa, postanowiliśmy się rozłączyć, by pogoń w błąd wprowadzić. Los rozstrzygnął, że Welley płynął dolnym biegiem rzeki, ja zaś równą szosą.

141