Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


dzieć — nie chcę z nią mówić — niechcę nawet myśleć o niej!.. (po chwili) Powiadasz, że jest u portjera? — tem lepiej, niech sobie tam siedzi... Biedny portjer — żałuję go — Na myśl mu nawet nie przychodzi jak wybornie się ubawić!... Roquamor musiał ją znowu śledzić z rogu ulicy... Założę się z tobą, że w tej chwili — robi odźwiernemu taką scenę, jak mnie przed tygodniem. Może go także przeprowadza....
Sebastjan (sam)
Pozwól-że stryju...
Frontignac.
Nie — nigdy! Bardzo cię proszę — nie wspominaj mi nawet o pani Roquamor.