Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sklepienie pocisku, »ażeby lepiej obserwować księżyc«, jak utrzymywał. Towarzysze jego tymczasem przez szybę dolną badali przestrzeń; nie znaleźli jednak nic nowego do zanotowania.
Gdy Ardan zeszedł na dół, zbliżył się do okienka przeciwległego. Nagle z piersi jego wyrwał się okrzyk zdziwienia.
— Co się stało? — zapytał Barbicane.
Prezes zbliżył się do szyby i spostrzegł coś nakszsałt worka spłaszczonego, bujającego w powietrzu o kilka metrów od pocisku. Ten przedmiot zdawał się równie jak pocisk nieruchomym, posiadał więc tę samą, co i on siłę unoszenia się.
— Cóż to za machina? — pytał Ardan — czy to jakie drobne ciałko, które nasz pocisk utrzymuje w promieniu swego przyciągania, i które będzie mu towarzyszyło aż na księżyc?
— Dziwi mnie to — mówił Nicholl — że ciężar tego ciała, niezawodnie o wiele mniejszy od ciężaru pocisku, pozwala mu utrzymywać się na tym samym poziomie.
— Nichollu — rzekł Barbicane po chwili namysłu — nie wiem, jaki jest ten przedmiot, ale wiem doskonale, dlaczego on się utrzymuje na równi z pociskiem.
— Dlaczego?
Bo bujamy w próżni, kochany kapita-