Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jeszcze raz przejrzał swe cyfry. Były one dokładne, Co zaś do formuły, która je oznaczała, nie można było podejrzewać jej dokładności, i po sprawdzeniu ostatecznie przekonano się, że szybkość początkowa 16.576 metrów w pierwszej sekundzie, niezbędną była dla dotarcia do punktu obojętnego.
Trzej przyjaciele spoglądali na siebie w milczeniu. O śniadaniu nie było już mowy. Barbicane z zębami zaciśniętymi, namarszczonemi brwiami i konwulsyjnie zamkniętemi pięściami, patrzał przez okienko, Nicholl z rękami skrzyżowanemi przeglądał swe rachunki, Ardan mruczał.
— Otóż mi uczeni! nigdy niczego innego od nich nie można się spodziewać! Dałbym 20 pistolów za to, żebyśmy spadli na Obserwatoryum w Cambridge, i zgnietli je wraz ze wszystkimi fabrykantami cyfr, jacy się w niem znajdują!
Nagle kapitan zwrócił się z uwagą wprost do Barbicana.
— Patrzcie koledzy — rzekł on — jest już 7 godzina rano, 32 godzin przeto upłynęło od chwili naszego wyjazdu, przebyliśmy już większą połowę naszej drogi, i nie spadamy jeszcze, o ile mi się zdaje.
Barbicane nie odpowiadał: lecz nagle, rzuciwszy okiem na kapitana, pochwycił cyrkiel,