Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 74 —

stępnie kazał sowicie wynagradzać sobie w wysokich cenach sprzedawanego towaru.
Ponieważ dla przygotowania statku do dalekiej i niebezpiecznej podróży, najodpowiedniejsze miejsce przedstawiały wyspy Falkland, przeto Jem West zostawiając panu Glass przywieziony ładunek cyny i miedzi, ograniczył się tu jedynie na zabraniu dostatecznej ilości żywego drobiu, solonego mięsa i przeróżnego warzywa, a nadewszystko na zapełnieniu beczek świeżą słodką wodą, czego Falkland nie posiadała w takiej obfitości.
Wraz z porucznikiem pospieszyłem również na ląd, ciekawy go poznać z naukowego punktu widzenia. Błądząc tu i owdzie w celu zbadania geologicznej formacyi gruntu, napotkałem byłego kaprala, który mimo swych 60 lat trzymał się krzepko i zachował wrodzoną bystrość, obok pewnej przebiegłości w charakterze.
— Łatwy do rozmowy, gadatliwy niemal, ofiarował mi uprzejmy gubernator pomoc swą w osobie przewodnika w głąb wyspy.
— Chętnie przyjmuję ten dowód uprzejmości pańskiej — odpowiedziałem — tem więcej, że Halbran kilka dni tylko ma zatrzymać się w przystani.
— Uważam, iż kapitanowi waszemu spieszno bardzo w dalszą podróż — rzekł pan Glass. Pułkownik jego nie zakupuje nawet tym razem ani skór fok, ani tłuszczu wielorybiego.
— Bo zbyteczny byłby nam wszelki ładunek, oprócz świeżej żywności i słodkiej wody — objaśniłem.
— Ha, trudna rada! Czego jednak nie zabierze Halbran, zabiorą inne statki — odpowiedział ze źle ukrywanem niezadowoleniem nowy mój znajomy. — Ale w jakie właściwie strony macie zwrócić się obecnie?