Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ V.


Zimna w przestrzeni.


Oświadczenie to było gromem piorunu. Któżby się był spodziewał takiej w rachunku pomyłki? Barbicane nie chiał w nią wierzyć. Nicholl jeszcze raz przejrzał swe cyfry. Były one dokładne. Co zaś do formuły która je oznaczyła, nie można było podejrzewać jej dokładności, i po powtórnem sprawdzeniu ostatecznie przekonano się, że szybkość początkowa 16,576 metrów w pierwszej sekundzie, potrzebną była dla dosięgnięcia punktu obojętnego.
Trzej przyjaciele spoglądali na siebie w milczeniu. O śniadaniu nie było już mowy. Barbicane z zębami zaciśniętemi, namarszczonemi brwiami, i konwulsyjnie zamkniętemi pięściami, obserwował przez okienko. Nicholl z rękami skrzyżowanemi przepatrywał swe rachunki. Michał Ardan mruczał: