Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siedzib pod ziemią, to śmierć nie ominie nas rychło!
W samej rzeczy, jeżeli cyfry, wynikające z obrachowań, były dokładne, i jeżeli odległość Galii od słońca stopniowo zwiększała się, to według praw mechaniki, Galia powinna była w tej chwili być odległą na sto milionów mil od niego, odległość ta była prawie równą trzykrotnie wziętej odległości ziemi od słońca, gdy przechodzi przez swe ophelium. Łatwo zatem zrozumieć o ile i ciepło i światło słoneczne musiało być z tego powodu zmniejszone. Prawda, że wskutek położenia osi Galii, tworzącej kąt na dziewięćdziesiąt stopni z planem jej orbity, słońce nie oddalało się nigdy od swego równika, i że wyspa Gurbi, przez którą przechodziła paralela zero, wyrównywała sytuacyą. W tym pasie lato było dla niej w stanie bezustannym, ale oddalenie jej od słońca nie mogło być wynagrodzone i temperatura ciągle spadała. Już między skałami utworzył się lód, ku wielkiemu zdziwieniu małej dziewczynki, a wkrótce pewno i całe morze zamarznie.
Owoż przy zimnie, które z czasem mogło przekroczyć sześćdziesiąt stopni stu stopniowych, przy braku odpowiednich pomieszkań śmierć była nieuniknioną. Termometr jednak trzymał się jeszcze średnio na sześciu stopniach niżej zera, a piec urządzony w posterunku pożerał drzewo, ile go było, bardzo mierne wytwarzając ciepło. Nie można było zatem liczyć na ten rodzaj paliwa i należało znaleść inne schronienie, któreby zabezpieczało od spadania temperatury, gdyż wkrótce