Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chciała jechać z tobą! Chciałabym objechać cały świat. Może kiedyś!
Później czytał im na głos „Hippolitusa“ Eurypidesa W przekładzie Murray‘a. Od czasu do czasu dyskutował z Gracją nad jakimś ustępem. Ale Noel leżała cicho, zapatrzona w niebo. Ilekroć głos ojca milkł, słychać było śpiew skowronków i bardzo słaby i daleki pomruk armat.
Było już po szóstej, kiedy wstali, by wrócić i napić się herbaty przed wieczornem nabożeństwem. Godziny spędzone w prażącem słońcu osłabiły ich; przez cały wieczór byli małomówni i melancholijni. Noel wstała pierwsza i udała się do swej sypialni. Wyszła, nie pożegnawszy się na dobranoc, — wiedziała, że ojciec przyjdzie do jej sypialni w ten ostatni wieczór. Jerzy nie wrócił jeszcze do domu; Gracja pozostała sama z Piersonem w bawialni, gdzie pomimo dokładnie zaciągniętych rolet ćmy krążyły wokół jedynej lampy. Podeszła do niego i siadła przy nim na kanapie.
— Tatusiu, przyrzeknij mi, że się nie będziesz martwił o Nolli; będziemy na nią uważali.
— Tylko ona sama może na siebie uważać, Gracjo. A czy zechce? Czy wiesz, że kapitan Fort był tu wczoraj?
— Powiedziała mi.
— Czy ona żywi dla niego jakieś uczucie?
— Mam wrażanie, że nie zdaje sobie z tego sprawy. Nolli chodzi po świecie zatopiona w snach, a potem nagle robi coś niespodziewanego.
— Życzyłbym sobie, żeby nie miała z tym człowiekiem nic do czynienia.
— Ależ dlaczego, tatusiu? Jerzy lubi go bardzo i ja także.
Wielka szara ćma trzepotała się o lampę. Pierson wstał, chwycił ją i zamknął w dłoni.