Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dział to samo. Kapitan Fort twierdzi, że niewielu jest ludzi, których nie zepsuje przeświadczenie, że mają w swych rękach silę. Opowiadał mi kilka okropnych wydarzeń. Utrzymuje, że nie mamy wyobraźni i dlatego często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak brutalne są niektóre nasze postępki!
— Nie jesteśmy bez zarzutu, Nolli; ale uważam, że naogół jesteśmy dobrodusznym narodem.
Noel zamilkła na chwilę, potem nagle rzekła:
— Dobroduszni ludzie często uważają innych za dobrych, choćby nawet byli źli. Kapitan Fort nie popełnia tej omyłki.
— Zdaje mi się, że kapitan Fort jest trochę cyniczny i trochę niebezpieczny.
— Czyż wszyscy ludzie, którzy mają swoje własne zdanie, różne od zapatrywań ogółu, są niebezpieczni, tatusiu?
Pierson, choć sam niezdolny do ironji, umiał dobrze wyczuć ironiczny ton innych. Spojrzał na córkę z uśmiechem.
— Tak źle może nie jest, Nolli; ale poglądy pana Forta są bezwzględnie wywrotowe. Może przyczyna leży w tem, że poznał zbyt wiele dziwacznych stron życia.
— Jest mi przez to jeszcze sympatyczniejszy.
— Doprawdy. — odpowiedział z roztargnieniem. Miał jeszcze przerobić lekcję dla klasy, którą przygotowywał do konfirmacji. Udał się więc zaraz po powrocie do domu do swego gabinetu.
Noel weszła do jadalni, aby jak zwykle wypić szklankę gorącego mleka. Firanki nie były zaciągnięte, światło księżyca zalewało pokój jasnym blaskiem. Nie zaświeciła lampy, rozpaliła maszynkę spirytusową i stanęła przy oknie, spoglądając na księżyc, który dziś stał w pełni, poraź drugi od owej nocy, kiedy razem z Cyrylem