Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i parskały w kuchni, skąd dochodził zapach gotującej się solonej wieprzowiny i kapusty. Po wczesnym obiedzie, wzmocnionym kawą i kuchem, zdrzemnięto się na chwilę, ale tuż znów dzwonek zaczął wzywać na nieszpory. Strzepnąwszy palcami sen z powiek, Seweryn z żoną znów podreptał do kościoła. Powróciwszy do domu spał do kolacji, a po kolacji spał do śniadania. Następny dzień świąt przeszedł tak samo. Przychodzili wprawdzie goście, przychodzili też przebrani chłopcy z kolędą, gospodarz jednak korzystał z każdej chwili, aby się wyspać. W czas burzy Seweryn kładł się i spał przez kilka dni. Zbudziwszy się rano, pytał:
— Jakie „wiodro“?
— Norda-sztorm! odpowiadał ktoś z rodziny. Seweryn jadł śniadanie i spał dalej.
W południe budzono go.
— Tatku, „pólnie" (obiad)!
Tatk wstawał, w bieliźnie siadał do stołu, zjadał obiad i kładł się spać. Dzieci się bawiły, biły, krzyczały. Tatk spał. Przychodziły znowu:
— Tatku, wieczerza!
Tatk zjadał wieczerzę i kładł się spać.
Tak sypiał zwykle przez cały czas burzy.
Mniej więcej po Trzech Królach spodziewano się powrotu szprotów, których od jakiegoś czasu nie było. W wieczór Trzech