Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Widać ją było to tu, to tam jak ruszała skrzydłami w świetle księżyca, przesiąkającem przez chmury do środkowego hallu. Przyjaciółki trzymały się razem i drżały z rozkoszy. Mimo, że same przecie były za kulisami i pomagały do ubrania ducha, myślały o tem, coby to było gdyby tak któraś z nich nagłe została zbudzona, zwłaszcza jeśliby wierzyła w duchy. Przy wejciu do Wschodniego Skrzydła, wręczyły Ince jej placek i wytrych i cofnęły się na swoje terytorjum. Cokolwiekby było, na wypadek jakiejś awantury wolały być bliżej swoich pokojów.
Inka przemknęła się na sam koniec korytarza mimo szeroko otwartych drzwi aż do pokoju Eweliny, gdzie ulokowała się w samym środku smugi księżycowej. Kilka grobowych „Chodź!“ nie wywołało żadnego skutku. Ewelina miała zdrowy sen. Inka potrząsnęła krawędzią łóżka. Śpiąca poruszyła się, ale spała dalej. To już było kłopotliwe. Duch wcale nie miał zamiaru sprawiać tyle hałasu, aby budzić wszystkich dokoła. Położyła placek i wytrych na tacy i znowu zatrzęsła łóżkiem z gwałtownością trzęsienia ziemi. Kiedy już chciała zabrać to, co przyniosła, Ewelina siadła na łóżku i nieprzytomnym ze strachu ruchem złapała się za włosy. Inka miała