Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wutnia była pełna, a nie brakło też i zapasu nafty. Sześćdziesiąt cztery pary oczu z drobiazgową dokładnością przeglądały wszystkie kąty, aby się upewnić, że niczego nie brakuje.
Tak rodzina Murphy, jak i rodzina Flannigan od dłuższego czasu była pod wrażeniem zapowiedzianej instalacji staruszków. Pani Tomaszowa ofiarowała się nawet pomyć okna w pokojach i przez jaki tydzień rzadko kiedy wpadała w złość. Kiedy nadszedł czas, pani Murphy w sekrecie spakowała rzeczy babuni i ubrała ją w najlepsze suknie pod pozorem, że zawiezie ją do pewnego domu, gdzie będzie na wieczerzy wigilijnej razem z mężem. Staruszkę uszczęśliwiła sama nadzieja. Dziadunia przygotowano do podróży przy pomocy tego samego niewyszukanego podstępu.
Inka, Ludka i Zuzia, jako te, od których wyszedł pomysł całej sprawy, miały parę staruszków zainstalować, jednakże z taktowną delikatnością odstąpiły swe prawa synowi i córce. Widziały palące się ognie, płonące lampy, i kota — bo był także i kot! — śpiącego koło kominka, a gdy skrzyp kół oznajmił im, że Marcin przywiózł już swych pasażerów, spokojnie cofnęły