Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Anielciu, przyszłaś do mnie? — wyszeptała, a potem łzy nabiegły jej do oczu.
Zaczęła drżeć i kaszleć. Anielka przeraziła się. Chciała wybiec i zawołać kogoś, lecz Magdzia wyciągnęła do niej błagalnie ręce:
— Nie, nie, zostań, to zaraz przejdzie. Wkrótce będę znowu zdrowa... Kto mnie zastępuje teraz w fabryce?... Czy majster nic o mnie nie mówił?
Oczy jej przez cały czas z lękiem spoczywały na twarzy Anielki.
— Nie, mówił tylko, że jesteś chora, — odparła przyjaciółka — Co do tego sznura, to też jakoś wszystko ucichło. Wszyscy są pewni, że Heniek go zabrał. Napewno odtrącą mu z wypłaty, i będzie musiał wytłumaczyć się naszemu panu. Głupiec! Dlaczego odrazu nie przyniósł sznura? Ciągle się upiera, że go nie zabierał, ale wszyscy widzieli, jak sznur mu sterczał z kieszeni. Wszyscy gotowi byliby przysięgać!
Magdzia coraz bardziej drżała, Heniek kulawego skrzypka! Dopiero zeszłej jesieni przydźwigał jej drzewo z lasu. Dobry z niego chłopak! Kulawy skrzypek miał siedmioro dzieci. Z wypłaty mu odtrącą za ten sznur! Z wypłaty! W skroniach Magdzi huczało, jakby ktoś młotem uderzał. Przymknęła oczy. Jak mogła jeszcze patrzeć na Anielkę!
— Może jednak naprawdę Heniek nie wziął sznura, — wybiegło z posiniałych warg Magdzi.
— Wziął, wziął, — upierała się Anielka, — wszyscy o tem mówią. Lepiejby go przyniósł, zanim policja przeprowadzi u nich rewizję.
Magdzi ciemno zrobiło przed oczami. Wargi jej