Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wogóle była całkiem inna, niż wszystkie robotnice w fabryce. Pragnęła wyjechać do Ameryki i często opowiadała Magdzi zadziwiające historje, które gdzieś podobno przeczytała. Historje te nasuwały Magdzi rozmaite myśli. Doszła do wniosku, że mogłaby całe życie przetrwać z Anielką.
Pola zwolna dojrzewały. Rozdzwoniły się kosy, a przez wieś przeciągały wozy naładowane zbożem. Fabryka pracowała wciąż jednakowo. Pewnego dnia jednak zapanował w przędzalni niepokój. Majstrowi zginął zwój sznurów, który przed kilku tygodniami, nie wiedział dokładnie kiedy, położył w kącie na parapecie okiennym. Zwój sznurów został skradziony! Ktoś go musiał zabrać! Kradzież! Kradzież! Kto był złodziejem? Jedni spoglądali na drugich, jedni drugich zapewniali:
— Ja nie wziąłem! Naprawdę, naprawdę, przysięgam!
Majster spoglądał na robotników surowym wzrokiem.
— Muszę zawiadomić policję. Złodzieje w fabryce są nam niepotrzebni.
— Policja napewno przeprowadzi rewizję w każdym domu! — szeptały dzieci, wychodząc z fabryki.
— Kto mógł wziąć te sznury? Niech się lepiej odrazu przyzna. Przecież trudno wszystkich posądzać o kradzież!
— Kradzież! — rozniosło się tego wieczoru po całej wsi. — W fabryce była kradzież!
Niby sarna szczuta psami, biegła Magdzia przez kwitnący ogródek do domu. Przecież nie