Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że pończocha, którą Magdzia robiła na drutach, coraz szybciej się powiększała. Tak, Magdzia codziennie zapewniała żonę grubego szewca, że przy śpiewie o wiele się prędzej robi na drutach. Gdy Anielka biegła na lekcję gry na mandolinie, Magdzia towarzyszyła jej zawsze z bijącem sercem. Siadywała pod oknem szkoły, przysłuchując się śpiewowi Anielki i głośnym poleceniom, które wydawał jej pan nauczyciel. Czasami nauczyciel krzyczał. Wówczas Magdzia rumieniła się i druty jej przestawały poruszać się przez chwiię. Dwa razy dziewczynki nie zastały w domu pana nauczyciela i nie mogły tego odżałować. Stały pod oknami, a twarzyczki ich były smutne.
— Może zaraz nadejdzie, — mówiła Magdzia i czekały, czekały, ale nauczyciel nie nadchodził.
— To nauczę się sama dalej na następną lekcję, — pocieszała się Anielka. — Chodź, Magdziu, posiedzimy trochę nad rzeką. Zaśpiewam ci nową piosenkę.
Wieczorny wietrzyk muskał lekko zmęczone od słońca pola, zamykał kwiatom różnobarwne kielichy i kołysał drzewa do snu. Ponad lasem rozbrzmiewał śpiew ptaszęcy, a w głębi szumiały fale rzeki. Jakiś pan z kapeluszem w ręku szedł polną dróżką zamyślony; dwie głębokie brózdy znaczyły mu się na czole. Nagle przystanął, uśmiechnął się i podszedł do dziewczynek, siedzących na wybrzeżu, które wtórowały ptaszętom w głośnych trelach.
— Brawo! Brawo! — klasnął w dłonie.
Anielka podniosła główkę.