Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja mama także grała i śpiewała, — oświadczyła w pewnej chwili.
Wzrok wszystkich dzieci zwrócił się w je stronę.
— A znałaś swoją mamę?
— Nie, ale babcia mi o niej opowiadała Mama już bardzo dawno umarła.
— Tatuś także? — Elżunia i Basia położyły dłonie na ramionach Magdzi.
— Tego nie wiem. Wyjechał, daleko, bardzo daleko. — Twarzyczka Magdzi posmutniała nagle. — Potem babcia także umarła i dlatego oddano mnie do grubego szewca.
— O jej!
Anielka pośpiesznie zdjęła z ręki bransoletkę kupioną na jarmarku i podała ją przyjaciółce.
— Mogę ci to podarować. Włóż zaraz.
— O, pokaż! Jakie to śliczne!
Znowu oczy wszystkich dzieci zabłysły, lecz uroczystość chrzcin musiała się kiedyś zakończyć. Gdy schodziły ze strychu, była już pora udania się na spoczynek. Ze wszystkich dachów ostatnie krople deszczu kapały. Kwiaty były jeszcze świeższe i grały różnorodnością kolorów, a cudowna woń przenikała powietrze.
— Jutro napewno będzie ładna pogoda, — mówiła matka Anielki przed domem do Wojtka.
— Jutro jest poniedziałek, — szepnęła Magdzia, a Anielka skinęła głową. — Dzisiaj było bardzo wesoło!
Nagle Anielka ścisnęła mocniej rękę Magdzi.
— Jak chcesz, to cię mogę nauczyć grać na