Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

decznie szewcowa. — Ale wracaj zaraz, Magdziu. Na dworze jest chłodno.
Magdzia odprowadziła Anielkę do dużej jabłoni. Gwiazdy świeciły jasno nad głowami obydwu dziewczynek.
— Jutro, — rzekła Anielka, — jutro nauczysz mnie szydełkować. Dobranoc!
— Dobranoc! — odpowiedziała Magdzia i tak długo powiewała chusteczką, aż Anielka wreszcie zniknęła wśród ciemności.
Szła teraz Anielka żwawo przez swą rodzinną wioskę, a z każdego okienka zerkało ku niej światełko. Nie mogłaby w tej chwili zasnąć. Myśli, niby błędne ogniki biegały jej po główce... Nikt się tem nie interesował, że Magdzia nie była właściwie córką grubego szewca. Matka jej już dawno umarła, a ojciec wyjechał bardzo, bardzo daleko. Nikt nic o nim nie wiedział. Może już umarł! Basia mówiła kiedyś, że napewno nie żyje. Biedna Magdzia! Oczy Anielki stały się większe i rozmarzone. Właśnie na niebie ukazała się pełnia księżyca, niby złocista kula tuż nad lasem. Anielka przystanęła. Całkiem wyraźnie teraz widziała staruszka z wiązką drzewa, siedzącego na księżycu. Podobno ukradł to drzewo! A za karę przez cale życie miał podróżować na księżycu po świecie. Taki zupełnie samiutki! Anielce żal się staruszka zrobiło. Czy on mnie też widzi? przyszło jej na myśl. Z lasu dochodziły głośne nawoływania puszczyka. Anielka śpiesznie wbiegła do domu i zamknęła za sobą drzwi.