Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

można jej było wyjąć. Oj! — Basia zagryzła wargi, podnosząc nogę do góry.
Anielka spojrzała na zaplamioną oliwą podłogę. I ją wczoraj wieczorem strasznie bolały nogi. Pokaleczone były od ciągłego stania na nierównej drewnianej podłodze! Mimo to jednak, podczas powrotnej drogi przez las zapomniała zupełnie o bólu. Czy dzisiaj ptaszki taksamo pięknie śpiewają? Czy słońce taksamo świeci? Wzrok Anielki powędrował w stronę okien, błądząc od jednego do drugiego. Nic przez te szyby nie widać, są strasznie zakurzone. Czyż nikt z robotników nie pragnąłby wyjrzeć przez okno? Wszystkie okna były szczelnie zamknięte. Dlaczego sali nigdy się nie przewietrza? Oczy Anielki zawisły pytająco na przeciwległej ścianie. Nagle usłyszała tuż za sobą głos majstra:
— Cóżto, liczysz muchy na ścianie! I naturalnie dlatego puste szpulki się obracają! Ale ciebie to nie obchodzi!
— Czy... nie możnaby okna otworzyć? — wyjąkała Anielka przerażona.
— Żebyście jeszcze mniej pracowali! — majster Anielki miał teraz twarz jeszcze bardziej żółtą. — Tego tylko brakowało! Patrzcie państwo! Nie, okna są zabite gwoździami, dzięki Bogu! Nie wolno ich otwierać!... Znowu pusta szpulka się obraca! — Majster zzieleniał ze złości. Usiadł na swojem miejscu, a po chwili znowu się podniósł. Sięgnął po splątane nici i przycisnął mocno dźwignię,
Anielka skryła się za swą maszyną, śliniąc wciąż językiem cuchnące oliwą palce. Pośpiesznie