Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bara Lipkowa nie mogła się na to zdecydować, nie chciała Anielce na wyjazd pozwolić. Stanowczo źle robiła. Dlaczego zabraniała dziecku, które mogło być bogate i szczęśliwe?...
Nagla stara Zuzanna potrząsnęła swoją siwą głową.
— Przecież my nie wiemy, co dziecku da szczęście, — rzekła. — Jeżeli Henryk Rymarz ma tyle pieniędzy, to niech je tutaj przyśle i niech nie zabiera prawowitej matce dziecka. Barbara Lipkowa kocha swoje dzieci, wiecie o tem wszyscy. Na coś podobnego nieboszczka babka teżby nie pozwoliła. Zresztą pani doktorowa znalazła już dla Anielci dobre miejsce w mieście. Tam chociaż będzie można pojechać i przekonać się, czy dziewczyna ma dobrze. Zresztą, powiem wam, że pieniądz nie zapewnia długotrwałego szczęścia, nieprawdaż?
Kobiety poczęły kiwać głowami, myśląc o własnych dzieciach i spoglądając na ciche mogiły, na których zasadzone krzewy zdawały się wznosić ramiona ku wieży kościelnej.
Tego samego wieczoru, gdy na cmentarzu zapanowała już cisza, Anielka otworzyła skrzypiącą furtkę cmentarną i weszła. W oczach jej błyszczała zbudzona wiosna.
— Dla babci... dla Magdzi... — szepnęła i na wilgotnej ziemi położyła dwie wiązanki świeżego kwiecia.
Potem stała przez chwilę bez ruchu, przysłuchując się zamierającemu w oddali śpiewowi ptasząr i uczuła nagle, że bardzo kocha swą rodzinną wioskę. Jednocześnie jednak w serduszku jej zro-