Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

matki, ani swego dziecka. Dobrze byłoby Magdzi, gdyby żyła jeszcze, a i starej Franciszkowej syn zaoszczędziłby wszelkich trosk na ostatnich lat parę. Co tam mówić, Henrykowi też w pierwszych latach w Ameryce nie powodziło się tak nadzwyczajnie. Dlatego pewno nie pisał. Teraz jednak ma własną, pięknie urządzoną piekarnię, teraz pieniędzy ma, jak lodu. Tak, temu się udało! W Ameryce łatwo człowiekowi zdobyć majątek! Henryk Rymarz napewno wkrótce będzie bardzo bogatym człowiekiem. Szkoda tylko, że Magdzia się tak zmarnowała. Może, gdyby jej do fabryki nie posyłano, nie umarłaby tak młodo.
I nagle ludziom zebranym na cmentarzu przywidziało się, że i oni zawinili pod pewnym względem w stosunku do Henryka Rymarza. Przecież właściwie w ostatnich latach nikt się nie interesował Magdzią. Nikt się również o nią nie troszczył, gdy zachorowała. Z niepokojem jedni spoglądali na drugich, jedni drugich zdawali się nakłaniać do zabrania głosu... Ach, tak! Henryk Rymarz chciał zabrać do Ameryki Anielkę Lipkównę, dać jej swoje nazwisko i jak własną córkę wychowywać. Przecież Anielka była jedyną przyjaciółką Magdzi. Tak, tak, Anielka Lipkówna przychodziła do niej codziennie, wszyscy o tem wiedzieli. Zebrani na cmentarzu ludzie odetchnęli swobodniej. A u grubego szewca też znowu Magdzi tak źle nie było. Opiekowano się nią i pielęgnowano w chorobie.
I ktoby się tego spodziewał, że Henryk Rymarz zechce zabrać z sobą Anielkę! Dzieciaka czekało nadzwyczajne szczęście, mimo to jednak Bar-