Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Anielka i Magdzia. Boże Narodzenie! Że wszystkich kątów pachniało świętem.
A gdy wieczór zapadał i mroki spowijały ubieloną śniegiem ziemię, z komórki swej wychodził Wojtek, poczynając obnosić po domach swe nowe arcydzieła. W tym roku pokazywał Wojtek dzieciom śmiejącego się pajaca, który skakał za każdem pociągnięciem sznurka. Zarówno dzieci, jak i dorośli przyglądali się Wojtkowemu pajacowi z ciekawością i śmieli się z jego sztuczek do łez. Sam Wojtek uradowany, jak dziecko wędrował znów do innej chaty, i tak od drzwi do drzwi, od domu domu. Gdy już w którejś chacie napatrzono i naśmiano się do syta, Wojtek lokował z powrotem swego pajaca w pudełku i szedł dalej.
— Skoro Wojtek po wsi chodzi i dziwy ludziom pokazuje, to święta już blisko, — mówiono. — Przecież tak było co roku, więc i teraz nie może być inaczej.
I rzeczywiście! Pewnego wieczoru radośnie zadźwięczały kościelne dzwony, które tylko biły tak radośnie wówczas, gdy zwiastowały Boże Narodzenie. W chatach ludzie zasiedli w blasku świeczek choinkowych, z rękami skrzyżowanemi na piersiach i nucili cicho.
— Cicha noc, święta noc...
Anielka także świętami się radowała. Babcia nawet dostrzegła, że tego wieczoru oczy Anielki świeciły, jak dwie jasne gwiazdy. Zresztą już od kilku tygodni Anielka była jakaś dziwna. Skąd ta radość? Przecież nawet ze szkoły musiała wystąpić, bo trzeba było cały dzień pracować w fabry-