Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Z babcią.

Tak, cygani ogień palili. Samotne skrzypki dźwięczały ciągle, grając tęskną, rzewliwą pieśń. A na skraju lasu siedziała rzekomo zaginiona Anielka ze swą babcią i ukrywszy twarz na jej kolanach, szlochała:
— Wolę raczej umrzeć, niż wrócić do fabryki! Choćby nawet już więcej o mnie nie mówili. Ja sznura nie zabierałam, tylko go później podłożyłam. Nie mogę jednak powiedzieć, kto mnie o to prosił. Przyrzekłam święcie. Nie, więcej do fabryki nie pójdę. Już chybabym tam nie wytrzymała. Naprawdę nie mogą pójść, babciu!
Ostatnie słowa wydarły się z jej piersi niby serdeczna skarga, a babcia siedziała w milczeniu i gładziła tylko pieszczotliwie wijące się loki Anielki. Przeczuwała, że do tego dojdzie. Ach, ach! Ale jak można było temu zaradzić! Widocznie tak być musiało.
Babcia poprawiła swój przekrzywiony czepek, wyprostowała się i rzekła przyciszonym głosem: