Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Strasznie dużo włóczęgów chodzi po okolicy. Co można wiedzieć, w jakim celu się tu kręcą!
— Ach, a Anielka jest tam zupełnie sama, — jęknęła Weronka, — kto wie, może ją jakiś włóczęga schwytał! Czy nie można byłoby przyrzec mu, czegoś pięknego w nagrodę, żeby ją tem samem wykupić? Tak, tak, włóczędzy potrafią i dzieci sprzedawać, jak w inny sposób zarobić nie mogą. Ach, biedna Anielka! Taka była miła! Ja ją najbardziej lubiłam ze wszystkich dziewcząt.
— Ja także!
— I ja!
— Może mam pójść dziś wieczorem do lasu, — zaproponował nagle Henio Matysiak, spoglądając z dumą na chłopców i dziewczynki.
— Do lasu! Dzisiaj! Ty sam! — odezwały się ze wszystkich stron okrzyki przerażenia.
Cała wieś wiedziała, że wśród pagórków w lesie nocowali wszyscy włóczędzy. Niktby się tam pójść nie odważył, bo każdemu chodziło o własne życie.
— Tak, tak, — postanowił Henio Matysiak, — pójdę do gospodarza oberży złodziejskiej, temu żaden włóczęga nie odważyłby się wyrządzić krzywdy. Jest on najzupełniej bezpieczny. Jeżeli jakiś złodziej chce w jego oberży przenocować, musi mu najprzód oddać wszystko, co ma przy sobie, nawet nóż. Dopiero wówczas może położyć się spać. Gospodarz złodziejskiej oberży mądrzejszy jest od wszystkich opryszków! Żadnemu z nich nie ufa. To też włóczędzy obdarowują go, jak który może. — Henio Matysiak ostatnie słowa wypowiedział dziwnie tajemniczo