Strona:Jan Zacharyasiewicz - Muza czy Meduza.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MUZA czy MEDUZA?
(Kartka z moich wspomnień).
separator poziomy

Miałem lat dwadzieścia, gdy przybyłem do Lwowa. W zwykłem życiu jest to wiek młodzieńczy — ja nie byłem już młodzieńcem. Z tych dwudziestu wiosen oddałem już był cztery — według mego mniemania — sprawie publicznej. Cztery lata przesiedziałem w więzieniu na Szpilbergu, w ciężkich żelazach.
Być może, że wrócę kiedyś wspomnieniem do tych lat i tego, co je poprzedziło; tutaj zaznaczę tylko, że te same powody, które mi wówczas ręce skuły, zawiodły mnie na pole literatury.
W samotnej celi więzienia, mając widok świata literalnie deskami zabity, przemyśliwałem nad tem, coby to w konsekwencyi tego, co mnie tu zaprowadziło, dalej na świecie robić. Przyszedłem do przekonania, że najlepszą dla kraju służbą będzie — poświęcić się literaturze.
Pierwsze marzenia o tej służbie kapłańskiej były złote. Podobne były do tych muszek wiośnianych o mieniących się skrzydłach. Rozkoszne rojenia napełniały moje serce, a pierwsze próbki tych rojeń zachwycały mnie. Rozpocząłem śnić na jawie, a sny te były tak słodkie! Powoli przyłączał się do tego urok sławy i czci ludzkiej, nieodłączny cień wyższych aspiracyj człowieka. Widziałem siebie wyższym i jaśniejszym pośród rzeszy słuchającej — a to upajało mnie, że byłem gotów za te rzesze oddać życie!...
Takim rojeniom sprzyjała cisza więzienia, przerywana tylko brzękiem łańcuchów; potęgował je brak widoku szerszego. Okno mojej celi było albo zabite od dołu deskami, albo opatrzone potrójną kratą, miało wysoki mur przed sobą. Mały tylko płatek nieba jaśniał w górze, a na nim policzyłem już lepiej od astronoma wszystkie gwiazdy.
Od czegoż zaczynać przyszłą służbę literacką, jeśli nie od poezyi? Opowiadał mi Szajnocha, że siedząc w więzieniu, tworzył długie poematy, pisząc pojedyńcze rozdziały szpilką na białej ścianie. Napisane zacierał i znowu pisał.