Strona:Jan Siwiński - Katorżnik.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Otóż posłuchaj! Rano przed odejściem, kupowało się bocheneczek chleba za 8 kopiejek i „krymkę“ czyli garczek mleka za 4 kopiejki i to się zjadało we czterech — po przybyciu na następną stacyę powtarzało znów to samo i to stanowiło nasze pożywienie — pojedyńczo zaś, absolutnie nie można było wyjść na swoje. Wobec takich warunków odżywiania i przy ciągłym absorbowaniu sił, większa połowa szła do szpitali na tyfus i dalsze gorączki i szkorbuty, powstałe z wycieńczenia.
Rząd, aby sam owego żołdu nie był zmuszony każdemu z osobna wypłacać, ustanowił prawo, aby każda taka partya miała swego przedstawiciela, którego się zwie starostą. Taki starosta partyjny ma nie ladajaką władzę! On reprezentuje całą partyę, on jeden tylko może konferować z władzami, upominać o wszystko i dla wszystkich — on ma dbać o porządek partyjny, bo w razie nieporządku on odpowiada i jest karany rózgami — on nareszcie rozdziela podajanie czyli jałmużny, które otrzymuje partya w każdej wsi od ludności miejscowej, jako to: chleb, kołacze, jaja lub pieniądze. Gdy partya aresztancka zbliża się do wsi, wówczas na sam front występują śpiewacy, którzy rozpoczynają pieśń żałosną o swej doli i na żałosną zawsze nutę, jak to oni nieszczęśliwi tułacze i wygnańcy, proszą o litość nad sobą i o wsparcie czyli podajanie. Pieśń ta jedna i ta sama i na tę samą nutę śpiewana bywa przez cały Sybir i we wszystkich partyach i niema prawie domu, z któregoby coś nie podano, coś nie wyniesiono dla nieszczasnych, jak ich tu nazywają. Jeżeli czasem partya w ciągu dnia przechodzi przez dwie lub więcej wsi — co się jednak rzadko zdarza — to wówczas nazbiera kilka worów owego podajania tak, że ma tego dnia czem żyć, a tem samem pieniądze żołdowe zaoszczędzić może na gorsze czasy.