Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Za błękitami.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
69
ZA BŁĘKITAMI

lornetkę i szukała Halki po sali. Gdy ją spostrzegła w tańcu, rzekła:
— Ładna dziewczyna, ale kokietka. Nie wiem, jakie są pana wyobrażenia pod tym względem? Ja przyznam się panu pod sekretem, że nie bardzo jestem rada z jej towarzystwa dla moich córek. No, zaszkodzić im nie może, bo wychowane są bardzo czujnie. Poświęciłam temu wychowaniu najlepsze lata życia.
Mówiła dalej, że lubi Halkę, ale nie sądzi, żeby to był genre dla panienki bez posagu, bez nadzwyczajnych stosunków.
Okszyc, podczas gdy tak mówiła pani Lisowa, spoglądał na nią ze zmartwieniem. Nie wierzył jej słowom, tłómaczył sobie jej złośliwość przez wojujące uczucie