Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   230   —

gościnną primadonnę. Nic łatwiejszego, panie łaskawy.
Rzeczywiście prezentacya, przejście do wielkiego gabinetu, usadowienie się w nim dwóch dam i trzech mężczyzn — poszły szybko i gładko, jak z góry ukartowana zmowa.
Panna Mitzi, w wybornem porozumieniu z oberkelnerem, zamówiła dla siebie kuropatwę duszoną w winie, okazując sposób jej przyprawiania białymi palcami, zbyt obciążonymi seryą jaskrawych pierścionków. Jej towarzyszka Klarchen, Niemka z Rygi, mniej pokaźna i mniej wymagająca, oświadczyła, że, cokolwiek jej dadzą, będzie jadła; zapytywana gościnnie przez pana Apolinarego, zdecydowała się na wołowinę. Pan Apolinary kazał podać dwie butelki szampana.
Fon welchem Lande zy zynd, Frojlain? — zapytał Budzisz.
Panna Mitzi odpowiedziała, że jest Wiedenką, że mówi po francusku, że rozumie i po polsku, że zna różnych polskich hrabiów, którzy są prawdziwymi gentlemanami i »fesche Kerl’s«. Mówiła swobodnie, poczuwając się do obowiązku czarowania ciągle swą osobą, co jej zresztą łatwo przychodziło, gdyż była pięknie rozrośniętym okazem południowo-germańskiej samicy. Banalność zaś konwersacyi