Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZWARTY

— No, jużci tak — o co chodzi? Czego to gębą napróżno pleść?

DRUGI

— Chciałeś wolności, pętaku, masz wolność. Gdzie możesz prać psią jego mość człowieka, aże mu z kinola wszystka jucha wyciurka? Na ziemię — che? Gdzie ma ciurkać? Do nieba? A gdzie masz taką wolność, jak nie tu, w dziadowni? Pozwolą ci prać, psia ich mać, gumą, bykowcem, sprężyną we skórze, — i pierzesz, bracie, do zielonego skonania. Bo widzisz, bracie, za twoje sobacze życie!

(W głębi słychać monotonną śpiewkę, którą półgłosem nuci)
SZÓSTY

„...I każdemu podarunek dała:
Najpierwszemu kijem pod kolana,
A drugiemu dziewczyna nie sama...“

PIĄTY

— Beki polują na nas, my na nich, bałwanów. Sobacza jeich mama — „Polska niepodległa!“

TRZECI

— O, Chrypa, ten wiedział, gdzie prawda. Chrypa! te galicyjski matołek, krakowski całujęrączka, powiadaj, jaka jest prawda...

CHRYPA

— Cichajcie, chłopcy! Nie trza prawdy powiadać. Musi się skołatana ojczyzna w jedno zlepiać, to się też i schodzimy w jedno miejsce.