Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to na wierzch nie wylezie, co z nim było. Kto wie, czy on za tamto nie beknie?

DRUGI

— Pleć, gadaj! Koło brylantowe, albo włodzimierza z bantom i mieczami dostanie. Wiesz ty teraz?

TRZECI

— Kto tam co dostanie, to dostanie, a ciebie, bracie, albo kramolnik kacprem przeżegna, że stracisz ciepło i idziesz się grzać pod zieloną kołderkę, albo w ryło od naczalstwa. Takie twoje pieskie przeznaczenie...

CZWARTY

— Co z luftu warczysz? Gnał cię tu kto do dziadowni? Sameś się prosił w szpiony, a teraz wyrzekać! Bierz smutek w troki i wystawiaj dęba, gdzie ci śpiluje.

TRZECI

— Jest takie jedno, że nie daje smutku w troki wiązać. W kieszeni, bracie, ani jednej łzy, do żałowania daleko, dzieciska skwierczą. A nie watło cięgiem łeb trzymać na pniaku. Lubi się życie po prawdzie powiedzieć...

CZWARTY

— Lubi się życie i piwonią u Mańki.

DRUGI

— Lubi się, kasztanie, piwonią wlewać, a juchę lubi się lać na ziemię, do jasnego skonania! Niechże też czerwona chlusta w ziemię za moje sobacze życie! Tak, czy nie?