Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZAROWIC

— Daj kielich!

(Anzelm wyciąga ku niemu kielich. Czarowic pije jednym tchem. Anzelm znika. Nastaje głuchy, posępny mrok. Czarowic siedzi pod oknem na krześle z obwisłemi rękoma, z głową, która bezwładnie odwaliła się na kratę. Nagle rozległ się potężny szczęk. Nie odmykając drzwi, weszło Bożyszcze w postaci i zbroi króla Władysława Warneńczyka. Gięta kolczuga od stóp do głów jednolitą stalą okrywą całą jego wielką postać. Głowa okryta szłomem stalowym. Szłom wysoki, polerowany, ze złotemi skrzydłami. Na biodrach pas, kuty z czteropromiennych gwiazd. U boku wielki, prosty miecz. W prawicy młot ciężki. W lewej ręce drzewo nabijane oszczepu. Spiczaste stopy, w karacenową zbroję obute, stanęły w przekątnej żłobowinie celi, którędy więźniowie machinalnie chodzą, biegają i błądzą z wolnego od sprzętów kąta pod oknem w wolny kąt przy piecu. Surowe lica, osłonięte stalą, posępnie dumały. Wielka dłoń spoczęła na głowicy miecza, wywlekła go z za pasa i podała więźniowi).
BOŻYSZCZE

— Weź miecz.

CZAROWIC
(w szale radości pochwycił miecz, przycisnął do piersi. Ustami przywarł do rękojeści)

— Miecz rycerski! Wrogowie!

BOŻYSZCZE

— Targałeś kraty. Patrz długo na mnie. Jestem podobny do wielkiego na ziemi człowieka. Jestem ten, który wytraca niemoc cierpienia. Jestem ten, który miota po ziemi siłę i radość. Jestem podburzyciel człowieka. Jestem król wasz nowy, który zakładam wpośród waszych dusz mocarstwo woli.

(Uderza Czarowica dłonią w twarz)