Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla szczęścia przyszłych pokoleń, — jakeś to mówił, — a w gruncie rzeczy dla ścigania po ziemi chimery poetów? Szeptałeś do mnie: — tyś był głodny, ojciec twój cierpiał nędzę, matka w hańbie umarła, twój syn posiądzie to samo dziedzictwo — broń ich wszystkich i siebie. Czy miałeś pewność mojego zwycięstwa? Miałeś ją... w wierszach twoich poetów. Pewna była tylko moja śmierć. Tyś o tem wiedział, a ja nie. Jaki mógł być zysk z mojej śmierci? Żaden. Tyś o tem nie myślał nigdy, że lepiej jest żyć w głodzie, niż nie żyć wcale.

CZAROWIC

— Myślałem zawsze, że lepiej jest nie żyć, niż żyć w hańbie. Myślałem zawsze, że wszystkich ludzi należy nakarmić, napoić i odziać. Nie miałem czem. Myślałem przez całe moje życie, że dobro świata musi służyć wszystkim ludziom jednako, a nie miałem żadnego innego sposobu, tylko ci w rękę dać broń.

ANZELM

— A miałeś pewność zwycięstwa?

CZAROWIC

— Wierzyłem, że ją mam, gdy wszystek lud powstaje!

ANZELM

— A czy może powstać wszystek lud?

CZAROWIC

— Przebiegłość siły rzeczy powiedziała, że nie może.