Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pojechała tedy pani Wojska dopilnować adwokata do Żytomierza, a o wyjeździe jéj Wilczek wcale nie wiedział, bo i tak jéj nie widywał. Podróż ta jednak, z wielkim frasunkiem i kłopotami podjęta, wcale się nie poszczęściła. Wojska wiele mogła, ale w miejscu obcém, wśród ludzi nowych, gdzie Pętlakowski miał stosunki, była na jego łasce.
Pętlakowski zaś przez drogę z myślami się bijąc, do tego przyszedł przekonania, iż baby mu się pozbyć wypadało, zbrzydzić jéj interes i psuć we wszystkiém, aby się stał jéj potrzebnym i sam wziąć mógł wszystko w ręce.
Pętlakowski ów, jak był niepozorny, maluśki, w potrzebie pokorny, pobożny bardzo, tak cichaczem chodząc różne praktykował drogi. Gdy szeroki gościniec był mu niedogodny, puszczał się na manowce.
Według niego wszystko to tłumaczyło i uniewinniało, że miał pięcioro robaczków, a nie było niepodobieństwa by się liczba ta jeszcze powiększyć nie miała. Dla tych robaczków pracował, dla nich się poświęcał — i oczy do niebios podnosił błagając o błogosławieństwo.
Uprzedziwszy panią Wojską, pierwszém było staraniem Pętlakowskiego, tak jéj drogi wszystkie zasiekami pozawalać, aby nigdzie trafić nie mogła. Wiedział już poniekąd z kim miał do czynienia,