Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miary. Jagna tak się umiała zespolić z myślami jego, że nigdy o nic sprzeczka żadna nie powstała między niemi. Chciała tego tylko co on, a z wyrzeczonego słowa snuła myśl, która w niém jak u ziarnie tkwiła.
W początku tajemnicą był ten pobyt Jagny i wycieczki Kaźmierza, który z sobą nie brał nikogo oprócz wiernego Smoka, milczącego jak kamień. Późniéj ukryć się to nie mogło. Zausznicy donieśli o tém księżnie Helenie, która opłakawszy błąd męża, wedle zwyczaju, udawała że wcale o nim nie wiedziała.
Dorota, która z zaciętością wroga starała się powziąć wiadomość, o téj co jéj Kaźmierza odebrała, wyśledziła miejsce jéj pobytu, ale wszelkie zabiegi aby się tam dostać, wysłać kogoś, napaść jakąś zgotować — rozbiły się o czujność ludzi, którym straż była powierzoną. Smok sam ich dobierał, a miał takich co z obcemi mówić nawet nie chcieli. Odźwiernym zaś był człek co nie spał nigdy i nie wierzył nikomu. Dwór bardzo szczupły otaczał Jagnę, a ten się prawie ztąd nie oddalał, aby do miasta nie wynosił wieści, i z niego niepotrzebnych nie ściągał.
Stara Czechna służąca Dorocie, z polecenia jéj różnemi sposoby zabiegała aby się dostać do murowanki (tak ją zwano), albo z którą z dziewcząt zawiązać stosunek — wszystko dotąd było próżném. Nienawiść, pragnienie zemsty wzmagały