Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bestyjka miss Betty... dałbym jej pięćset talarów gdyby przyszła na wieczerzę.
Floryan odszedł przebrać się do domu, rozmarzony. Widocznie Pan Bóg zlitował się nad nim. Nie było w tem nic złego, że się mógł trochę rozerwać i o położeniu zapomnieć.


Jakim sposobem Małdrzyk, zatrzymując dla jakiegoś wstydu mieszkanie swe w starym domu, stał się w niem prawie gościem, bo najczęściej i noce nawet przepędzał u Nababa, któremu powoli dworować się nauczył — wytłómaczyć tego nie umiemy.
Nie czuł żadnej zgryzoty sumienia przyjąwszy niemal obowiązki usłużnego rezydenta. Nabab obchodził się z nim bardzo względnie — lecz niemniej musiał mu się biedny akomodować.
Ten rodzaj życia nieregularnego, sąsiadów jego Federów zdawał się zasmucać i niepokoić.
Parę razy nieśmiało zapytała go pani prowizorowa — czy nie wyjeżdżał z miasta.
— Nie, pani — rzekł — mam tu przyjaciół, nie puszczają mnie od siebie.
Feder, który może coś wiedział już, milczał, ale stał się ceremonialniejszym.
Filip fotograf, kilka razy wieczorem w domu nie zastawszy Małdrzyka, skrzywił się i przestał