Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obok tej starszej stoją, po obu stronach, milczące dwie dziecięce postacie, tak ubogo ubrane, jak ona, ale bez tego wdzięku i bez nadziei, aby go kiedy mogły z wiekiem pozyskać. Rysy dziewczątek pospolite, a choć w ich trojgu rodzeństwa się można domyślać — podobieństwo małe bardzo.
Wszystkie trzy... milczą... spoglądają na siebie, niekiedy ku otwartym drzwiom alkierza... z obawą jakąś...
Mrok pada, w wielkiej izbie coraz ciemniej, coraz smutniej.. Z alkierza słychać niekiedy jakby mruczenie i westchnienia... Młodsze badają oczyma starszą, która kładnie palce na ustach i ruchami zaleca milczenie...
Wtem mruczenie głośniejszem być poczyna, słychać ruch jakiś... szłapanie. Dziewczęta w oczekiwaniu trwożnem wyprostowały się. Na progu alkierza pokazuje się, oparta o uszak, z głową związaną, kobieta niemłoda, niestara... odstraszającej powierzchowności.
W sukni znoszonej i zmiętej, nieokreślonego koloru, w szarej chustce, na ramiona zarzuconej i zwieszonej jednym końcem do ziemi, z głową rozczochraną, związaną białym płótna kawałkiem — w trzewikach na bose czerwone nogi nasuniętych niedbale — kobieta lat około czterdziestu, z twarzą zaczerwienioną i nabrzmiałą, długo oparta