Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naka, sama ustępowała, aby on mógł się zbliżyć; lecz i ten manewr strategiczny się nie powiódł. Rozmyślnie Justka chciała jej odjąć nadzieję, której się domyślała.
Nie bawiąc długo, Justka, ponowiwszy zaproszenie, z uszanowaniem i grzecznością, lecz chłodno dosyć, pożegnała panią Porochową, która ją wyprowadziła aż na wschody.
Aureli zeszedł aż na dół do powozu, towarzysząc pannie Justynie.
Powróciwszy, zastał matkę smutnie zadumaną wpośrodku izdebki, z oczyma zwróconemi na rachunek hotelowy. Zaledwie syna zobaczywszy Porochowa odezwała się do niego,
— Mnie się widzi, Relku mój, że my to wszystko napróżnośmy podjęli. Co się z tej dziewczyny zrobiło! Proszę ciebie, pamiętam, ręce miała zarobione, poodmrażane, brzydkie... a dziś — jak zdjęła rękawiczkę...
Aureli się uśmiechał.
— Ręce — to nic — odparł — ale główka i serce! rzekł — tym się dopiero dziwować.
— Czy ona dla wszystkich tak zimna i sztywna? — zapytała matka.
— Jam jej inną nie widywał — rzekł Aureli.
Posmutniała wielce Porochowa, lecz natychmiast trzeba się było zająć przygotowaniem ubrania do obiadu, i to rozerwało nieco biedną