Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

barona wydał się Justce zmienionym, jakby zagrzanym i podbudzonym do nadskakiwania jej. Zdziwiło ją to trochę.
Leonowi w tem przypodobywaniu się pięknej pannie bardzo się nie mogło szczęścić, z powodu, że ani zajęcia, ani upodobania ich nie miały z sobą nic wspólnego.
Zagajał najrozmaitsze przedmioty, ale ani sztuka, ani literatura, ani nauki nie zajmowały go wielce, a życie praktyczne i powszednie plotki nie obchodziły wcale Justki, która słuchała ich zmusu, lecz: nawet nie odpowiadała.
Tego dnia Leon, niewiedząc już czem ją zająć, zapytał: czy panna Justyna zamierza w tym roku wiele tańcować i bywać w świecie?; zdawało mu się, że — miała słabość do tego.
Spojrzała na niego trochę szydersko.
— A pan? — zapytała.
— Ja? — rzekł wesoło Leon — miałem pozostać na wsi i zamierzałem gospodarować; matka rozkazała mi się jeszcze ocierać o ludzi: powróciłem więc, niemając wiele do czynienia i — muszę się choć bawić.
— Pana to bawi? — wtrąciła złośliwie Justka.
— Zmusza mnie pani do powiedzenia komplimentu, bo inaczej-bym skłamał — rzekł Leon. Mnie to bawi naówczas, kiedy wśród zabaw panią spotykam.