Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V. Panas.

Po za dworem, w Bożéj Woli, rozciągała się obszerna, piękna, zielona łąka, przerznięta małym strumykiem, płynącym tak opieszale, iż się prawie brodem mógł nazwać. Ścieżka do ogrodu wiodła przez nią, a długa kładka ułatwiała przejście nizin wodą zalanych rok cały. Daléj, na nieco wznioślejszym grudzie, były wydarte z pod lasów pola, a po za niemi szeroką ławą czarny stał las, który się do granicy dóbr rozciągał. Niedaleko od brzegu téj dębiny, wśród któréj także gęsto rosły lipy i klony, znajdowała się pasieka dworska, jeszcze przez stolnika założona, którą od jego czasów stary Panas zarządzał. Miał on tu chatę i ogródek. Nieco w prawo, o dobrych kilkaset kroków, wznosił się mały pagórek, gąszczami okryty cały, występujący klinem po nad otaczające go trzęsawiska, i tu kryło się tak zwane, stare horodyszcze. Miejsce to zarosłe teraz drzewy staremi, było zapewne przed wieki i horodyszczem pogańskiem i zameczkiem późniéj obronnym. Wały dosyć wysoko usypane, otaczały ciasny kawał kotli-