Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzucając dokoła. — Słyszałem, że pani znalazłaś dziecko... chłopca... bardzo podobnego do nieboszczyka wojewody, którebyś zapewne sobie życzyła... adoptować. Otóż jeśli w istocie masz tę myśl, ponieważ nie mamy własnych dzieci, chciałem uprzedzić, że ja... że co się tyczy mnie, zgadzam się na nią i wspólnie z panią chłopca tego adoptować będę.
Ex-wojewodzina, która się wcale nie spodziewała tak łatwego i szczęśliwego rozwiązania, zdumiona, ze łzami w oczach odpowiedzia.
— Niech ci Bóg to zapłaci.
— Nie ma za co — krzywiąc usta rzekł chory — jeden tylko stawię warunek: ażebym w ten sposób... raz... dając dowód bezinteresowności dobrej woli, od głupich podejrzeń był wolny...
Chwilę głosu mu zabrakło. — Ja tam nie wiem nic, może być, że głupia gorliwość sług, że tam jakaś intryga, że tam coś było, ale ja o tem nie wiem... ja nie wiem, ja nie mogłem wiedzieć. Pani to sama miarkujesz... iż mąż waćpani, że potomek takiego rodu i domu... nie mógł w takie brudy rąk umaczać... to oczywista...
— Ale bądź spokojny — przerwała ex-wojewodzina — nie ma najmniejszego podejrzenia... wszystko okryte jak największą tajemnicą.
— A żeby ten głupi Bronisz, imaginatyk, bo to człowiek bez mózgu, przywiduje mu się niewiedzieć co! żeby nie plótł andronów, zamalować mu tę gębę... bo to gęba paskudna...
— Bronisz stary sługa domu i pewnie nic, coby nas pokrzywdzić mogło, rozgłaszać nie będzie...
— Dać mu tam na dzierżawę, czy dożywocie, czy tam co... a niech nie bluzga, niech milczy... — dodał podskarbic — człowiek niespokojny, gotów grzebać się w grobach. Co to jest! co to jest!...
Widząc go mocno wzruszonym, ex-wojewodzina starała się ukoić. — Proszę cię, nie myśl już o tem...
— Nie będę myślał, każ pani akt urzędowy sporządzić, i niech go król J. Mość potwierdzi... Wszak to