Przejdź do zawartości

Strona:Iza Moszczeńska - Wielkopolska w niewoli.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniej przemysłową dzielnicą Polski. Jej miasta i miasteczka są niby tylko targowiskami wsi; cała ich ludność: rzemieślnicy, kupcy, inteligencja zawodowa — żyją przeważnie z tego, co im wieś da zarobić, a stosowało się to w wyższym stopniu do Polaków niż do Niemców, gdyż ci mieli w miastach przynajmniej urzędników i wojsko żyjące na koszt skarbu i od wsi niezależne. Wykupienie ziemi z rąk polskich narażało na nędzę całą polską ludność zarobkującą w miastach tem więcej, że Niemcy ściśle przestrzegali, by każdy z nich, chłop, ziemianin, urzędnik czy oficer, tylko u Niemca kupował, u Niemca się leczył, w niemieckiej restauracji jadał. Z natury rzeczy i Polacy musieli się chwycić tego samego sposobu dla swej samoobrony. „Swój do swego” stało się powszechnem przykazaniem narodowego sumienia. Wytykano palcami, wymieniano po nazwisku w gazetach tych, co kupowali u Niemców, stawali w niemieckich hotelach, radzili się niemieckich lekarzy lub adwokatów.
Zupełnie niesłusznie mówi się, że tym sposobem Wielkopolanie pozbyli się żydów ze swych miast i miasteczek.