Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   282   —

Staś zbliżył się do olbrzymiego drzewa, którego pień, wypróchniały przy ziemi, wyglądał, jak wieża, i zapytał:
— Czego chcesz?
— Niedaleko widać dużo zebr, a dalej pasą się antylopy.
— Dobrze. Wezmę strzelbę i pójdę, bo trzeba będzie nawędzić mięsa. Ale po coś ty wlazła na drzewo i co tam robisz?
Dziewczyna odpowiedziała na to swoim smutnym, śpiewnym głosem:
— Mea zobaczyła gniazdo szarych papug i chciała przynieść młodej panience, ale gniazdo jest puste, więc Mea nie dostanie paciorków na szyję.
— Dostaniesz za to, że kochasz panienkę.
Młoda Murzynka zlazła co prędzej po chropowatej korze i z oczyma, błyszczącemi radością, jęła powtarzać:
— O tak! tak! Mea kocha ją bardzo — i paciorki także!
Staś pogłaskał ją łaskawie po głowie, poczem wziął strzelbę, zamknął pudło z nabojami i udał się w stronę, w której pasły się zebry. Po upływie pół godziny odgłos strzału doszedł do obozowiska, a po godzinie mały myśliwy wrócił z dobrą nowiną, że zabił młodą zebrę i że okolica pełna jest zwierzyny, widział bowiem z wyniosłości, prócz zebr, i liczne stada antylop-aryelów, oraz gromadkę water bucków, to jest kozłów wodnych, pasących się w pobliżu rzeki.
Następnie kazał Kalemu wziąć konia i wyprawił