Strona:Henryk Sienkiewicz-W pustyni i w puszczy.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   281   —

— Pan wielki zabić słonia, a Kali go jeść, zamiast zbierać trawę i gałęzie.
Lecz »pan wielki« był już o sto mil od chęci zabicia słonia, a że przytem był z natury niezmiernie żywy, odpowiedział na poczekaniu:
— Jesteś osieł.
Na nieszczęście zapomniał, jak jest osieł w języku ki-swahili, i powiedział po angielsku »donkey«, Kali zaś, nie rozumiejąc po angielsku, poczytał widocznie ten wyraz za jakiś komplement, czy jakąś pochwałę dla siebie, gdyż w chwilę później dzieci usłyszały, jak, zwróciwszy się do Mei, mówił chełpliwie:
— Mea mieć czarną skórę i czarny mózg, a Kali jest donkey.
Poczem dodał z dumą:
— Sam pan wielki powiedział, że Kali jest donkey.
Tymczasem Staś, przykazawszy obojgu, by pilnowali, jak oka w głowie, panienki i w razie jakiegokolwiek wypadku przywołali go natychmiat, wziął strzelbę i poszedł do owej oderwanej skały, która zamykała wąwóz. Przybywszy na miejsce, obejrzał ją uważnie, zbadał wszystkie jej pęknięcia, wsunął pręt w szparę, którą znalazł w dolnej części głazu, zmierzył starannie jej głębokość, następnie wrócił wolnym krokiem do obozowiska i, otworzywszy puszkę z nabojami, począł je liczyć.
Zaledwie doliczył jednak do trzystu, gdy z baobabu, rosnącego o pięćdziesiąt kroków od namiotu, rozległ się głos Mei:
— Panie, panie!