Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Qui vive?
Naokoło panowała cisza.
Podoficer zbliżył się znowu do mnie, szepcząc:
— Panie, tu coś zaszło. Szyby w kościele powybijane.
Spojrzałem pod światło księżyca. Blade jego promienie łamały się na oknach kościelnych, ale w niektórych miejscach widać było czarne, głuche otwory: istotnie szyby były potłuczone.
— Tu musieli się chyba bić — szeptał podoficer.
Brama cmentarna była otwarta, wjechaliśmy na cmentarz.
Nagle kopyto mego konia uderzyło o jakiś twardy przedmiot, który odezwał się głuchem echem.
Sądziłem, że to zapewne czaszka ludzka, ukryta w zielsku, kazałem jednak żołnierzowi, by podniósł ten przedmiot.
Żołnierz zsiadł z konia, schylił się i podał mi pikelhaubę pruską.
Było więc rzeczą pewną, że Mirza bił się podczas mojej niebytności i po bitwie musiał wymaszerować dalej.