Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A po chwili znów:
— Widzisz pan ten portret? (Tu wskazał na własny portret, wiszący między dwoma zwierciadłami w salonie.)
— Widzę — to zapewne złoty cielec?
— Co jest cielec, to cielec, a to jest mój portret. A gdzie tu rogi? Co pan mówi?
— Że ten, kto cielca malował, trafił pana… a rogi są w pańskiej kasie.
— Ho! ho! Wilk wyszczerzył staroszlacheckie zęby — mówiono w Warszawie.
Ale Wilk utrzymywał, że wyraz „staroszlacheckie“ był głupstwem i mimo moich przedstawień, że odejmuje faktowi koloryt, nie chciał cofnąć zdania.
— A niech mi nie dmie bogactwem! — Homo sum — powtarzał z pewną dumą.
Te błędne pojęcia zaszczepiło w nim życie. Musiał pracować i łamać się z ubóstwem. Ba! gdyby tak miał porządną fortunę, pewnoby mu się rozjaśniło w głowie.
Tegoż zdania był i mój przyjaciel. Zresztą Wilk był dziwak. Pytam go pewnego razu, dlaczego tak pracuje, mając już grosz jakiś i co myśli robić nadal?