Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




VIII.

Godzina była późna; lampy w salonie pani Bujnickiej paliły się mdłem światłem w zgęszczonem od wyziewów ludzkich powietrzu. Goście rozeszli się już wszyscy; ucichł gwar; samotność jakaś — i pustka wyglądały teraz z każdego kąta sali. Na twarzach pani Bujnickiej i Fani przebijała bladość i znużenie, a przytem znać było na nich i pewien niepokój. Obie panie zdawały sobie sprawę z ubiegłego wieczora i obie czuły jednocześnie, że w atmosferze domowej zawisło coś nowego, co jak burza, zapowiadało się milczeniem. Obie też nie dzieliły się wrażeniami i zamiast słów, słychać było tylko szelest ich jedwabnych sukien. Czasem spojrzenia matki i córki zbiegały się i rozbiegały