Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale wszystko ma swój koniec, nawet dwie doby na wsi. Trzeciego dnia zaturkotał powóz przed gankiem — Maszko przyjechał.
Jaś wybiegł na ganek.
— Skończone? — spytał.
— Skończone.
Jaś odetchnął głęboko, potem podał Maszce obie ręce.
Je vous remerci de tout mon coeur!
— Ludzie, jak my, powinni sobie pomagać.
— Pieniądze odebrałeś?
— Odebrałem więcej, niżeś się spodziewał: trzykroć pięćdziesiąt.
— Bardzoś zmęczony?
— Nie! albo co?
— Bo za godzinę wyjeżdżamy do Warszawy.
Maszko położył rękę na ramieniu Złotopolskiego.
— Niebardzo masz po co tam wracać.
— No?
— To, co wiem, nie może ci być przyjemnem.