Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




IV.

Nazajutrz była niedziela, młodzi panowie pojechali więc do kościoła. Po całej okolicy rozbiegła się już była wieść o tem, że w Złotopolu bawi nietylko gospodarz, ale i kilku z młodzieży najwyższego towarzystwa. Dlatego w kościele zjazd miał być liczniejszy, niż zwykle. Każdy ciekawy był widzieć szczególniej księcia Antosia. Cała okolica była poprostu dumna z jego obecności. Sąsiedzi Złotopola, mający córki na wydaniu, długo biedzili się i rozprawiali, czy wypada powitać go mową, czy nie. Stanęło, że wypada. Pan Sidorowicz, właściciel Drżącej, pogniewał się nawet z panem Feliksowi-