Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Panienka milczała zasępiona.
— Cóż mama każe teraz robić?
— Złotopolski odprawił, podobno, grooma w obcisłych ineksprymablach z perłowemi guzikami po bokach.
— Tego już tylko brakowało.
— To może jeszcze nie prawda. Ale! wiesz, com słyszała?
— Cóż można było gorszego słyszeć?
— To już co innego: że Iwaszkiewicz pochodzi ze szlachty... szkockiej.
— On nawet i nazwisko ma trochę szkockie.
— No! to znowu... nie! ale familia mogła się przezwać! Przyznaj, Faniu, że ty masz pewien „feblik” do tego Iwaszkiewicza.
— Jak tam mama uważa.
— Poczciwe dziecko!
Papiery Iwaszkiewicza skoczyły nagle w górę.
Bo też interesa Bujnickich zaczynały iść na dół. Pan Bujnicki, który mieszkał na wsi i który w ciągu mozolnego swego żywota był generalnym dostawcą pani Bujnickiej, ociężał jakoś na starość, czy co?